Emily kładzie na szali całe swoje życie, żeby być z mężczyzną, który zdobył jej serce. Niestety nie ma pewności, że Gavin naprawdę ją kocha; pozostaje wierzyć, że postąpiła słusznie, idąc za głosem serca, i że jej wybranek okaże się takim człowiekiem, jakim chciała go widzieć. Wszystko wskazuje na to, że tak nie jest. Dążący do autodestrukcji, zamknięty we własnym ponurym świecie Gavin rozpaczliwie potrzebuje pomocy. Emily musi zdecydować, czy jest gotowa poświęcić wszystko, żeby go uratować, i czy uczucie, jakim go darzy, jest wystarczająco silne, by wystawić je na tak ciężką próbę.
U góry okładki: Czy wiecie, jakie to przerażające, kiedy pragniesz czegoś tak bardzo, że jesteś gotowa stać się zupełnie innym człowiekiem, żeby to osiągnąć?.
Stanowi kontynuację książki pt.: "Collide".
Recenzje:
Emily podejmuje decyzję o odejściu od Dillona, chcąc związać się z jedynym mężczyzną którego kocha - Gavinem. Niestety ukochanego nie ma w domu, nie odbiera telefonów - wyjechał, Emily postanawia zawalczyć o ich miłość i wyrusza w miejsce gdzie przebywa Gavin, niestety los szykuje dla niej bolesną niespodziankę, bo on wcale nie cieszy się na jej widok. Tymczasem Dillon nie daje o sobie zapomnieć, boleśnie przypominając o swojej obecności.
(...)Jak ta historia się potoczy, czy w życiu Emily wreszcie zaświeci słońce? Brakuje mi słów, by opisać wspaniałość tej powieści, bo jest to istny fenomen! "Pulse" to jedna z niewielu książek, które potrafią doprowadzić czytelnika do granic wytrzymałości! Targają emocjami, wzbudzają radość, by za chwilę, uderzyć czytelnika w policzek. Takich emocji jak przy czytaniu "Pulse", nie doświadczyłam chyba nigdy i myślę, że jeszcze długo nie doświadczę. Emocje... to właśnie one w tej książce odgrywają główną rolę! Myślałam, że po "Collide" autorce nie uda się stworzyć już nic równie dobrego. Nawet nie wiecie jak bardzo się myliłam! Bo jeżeli to możliwe, "Pulse" jest jeszcze lepsze niż "Collide"! Powieść ta sprawiła, że na kilka godzin całkowicie odpłynęłam i nic poza tą książką mnie nie interesowało. Dlatego dobrze Wam radzę, jeśli macie coś pilnego do zrobienia lepiej odłóżcie tę książkę na później... albo nie, lepiej zostawcie wszystko i zabierzcie się za lekturę "Pulse" - gwarantuję, naprawdę warto! Gail McHugh, niejednokrotnie mnie zaskoczyła, przede wszystkim jednym rozdziałem, który sprawił, że moje serce zaczęło bić niesamowicie szybko, to były najstraszniejsze chwile jakie ostatnio miałam okazję przeżyć podczas czytania książki, po których długo nie mogłam się otrząsnąć. Ta książka jest jak jednak wielka niespodzianka, czytając ją popadałam ze skrajności w skrajność, wybuchałam śmiechem, by za chwilę złościć się na bohaterów, a następnie płakać ze wzruszenia. Tak pięknej historii dawno nie czytałam, to powieść opowiadająca o cudownej miłości, prawdziwej, takiej na całe życie. Dzięki niej książka ma swój niepowtarzalny urok. Muszę wspomnieć jeszcze o bohaterach, którzy podobnie jak w "Collide" zostali wykreowani wspaniale! Emily, nareszcie pewna swoich uczuć i Gavin, mężczyzna idealny, czuły, troskliwy, opiekuńczy, a do tego niesamowicie przystojny! Przyznam, że w pewnym momencie troska Gavina rozśmieszyła mnie, ale jednocześnie rozczuliła. "Pulse" to książka jedyna w swoim rodzaju. Niewątpliwie na długo zostanie w moich myślach i z pewnością jeszcze po nią sięgnę! Pełen napięcia początek, równie stresujący środek i emocjonujący koniec! Wszystko sprowadza się do tego, że ta książka to istna bomba emocjonalna! "Pulse" to historia pełna namiętności i miłości. Bawi, wzrusza i rozbija serce na miliony malutkich kawałków! Jeśli jeszcze nie czytałeś "Collide", koniecznie to nadrób, a jeśli pierwszą część masz już za sobą natychmiast sięgaj po "Pulse", jestem pewna, że tej książki nie zapomnę na długo, mam nadzieję, że z Wami będzie tak samo. Zdecydowanie polecam!
Zastanawiam się teraz co tak na prawdę sprawiło, że akurat ta książka wydaje mi się taka? ... Wyjątkowa? Chyba tak mogę powiedzieć. Bo ta powieść Gail McHugh należy właśnie do takich książek. Dlaczego? Może dlatego, że ujęła pewne aspekty życia, które na dobrą sprawę mogą przydarzyć się każdemu człowiekowi. Nie ma tam wymyślnego bogactwa czy pożądania przysłaniającego racjonalne myślenie. Jest pożądanie i pragnienie drugiego człowieka ale ujęte w ładny i "smaczny" sposób,
(...)który nie obrzydza czytelnika. Jedyne co mi się nie podobało to to, że Gavin momentami zbyt długo, zbyt słodko a wręcz w sposób przesłodzony rozmawiał z Emily. Poza tym wszytko dopięte na ostatni guzik. Miło spędziłam czas z tą lekturą i szczerze powiem, że chciałabym więcej! Powieść pokazuje ciemne strony naszej natury, to, że ciężko nam czasem pogodzić się ze stratą i jesteśmy zdolni nawet do największych świństw, tylko po to, aby odegrać się na tej drugiej osobie. Związek Emily i Gavina jest podobnie jak w "Collide" wybuchowy i namiętny. Nawet więcej, pojawia się na ich drodze ktoś, kto całkowicie zmieni ich życie i dodatkowo rzuci światło na to, że powinniśmy brać odpowiedzialność za nasze czyny. Pełne emocji opisy przeżyć poruszają do głębi, pod koniec zdarza się coś przez co ciśnienie skacze pod granice wytrzymałości, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, bo nawet nie myślałam, że tak mogłaby się zakończyć historia Emily i Gavina, jednak - na szczęście - kończy się inaczej. Jestem bardzo zadowolona, że Gail McHugh tak poprowadziła losy swoich bohaterów, czytałam z ogromną radością i z jeszcze większym uśmiechem przeczytam (o ile się jeszcze pojawią) kolejne tomy przygód tej cudownej pary. Jeśli jeszcze nie przeczytałeś/aś "Pulse" to radzę to szybko nadrobić!
Pulse" opowiada o prawdziwym życiu. O trudnościach jakie mogą nas spotkać na drodze do szczęścia. Możemy dostrzec, że miłość nie jest usłana różami, czasami trzeba przejść przez ciernie, aby na zakończenie znaleźć ukojenie w ramionach ukochanego. więcej na----> [link]
Długo, długo, czekałam aż książka w końcu pojawi się w moim domu, ale po trzech tygodniach oczekiwania doczekałam się tego. Czytanie tej książki sprawiło mi naprawdę dużo przyjemności. Przeczytałam ją w dwa dni i żałuję, że to już koniec. Jak wiecie (a może i nie), poprzednia część bardzo przypadła mi do gustu. Tę część uważam za jeszcze lepszą! Więcej akcji, więcej ciekawszych scen i... w końcu dużo Gavina!
(...) Toksyczny związek zniszczy człowieka prędzej czy później. Emily w końcu ma szansę uwolnić się od Dillona, ale za jaką cenę? Do czego może być zdolna kobieta, która jest desperacko zakochana w mężczyźnie, który zniknął bez śladu? Na wszystko moi drodzy. Na wszystko. Gavin Przepadł jak kamień w wodę. Niewiele osób wie, gdzie aktualnie się znajduje, a Emily nie marzy o niczym innym, jak o jego odnalezieniu. Kończąc czytanie "Collide" miałam ogromny mętlik w głowie i jak najszybciej chciałam się dowiedzieć, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Czy byłam zaskoczona czytając "Pulse"? Zdecydowanie. Jak już wspominałam przed chwilą w "Pulse" pojawiło się więcej akcji. Książkę czytałam z jeszcze większą przyjemnością niż "Collide" i co chwilę z moich ust padały niecenzuralne słowa, które wyrażały zachwyt nad tą historią. Nie obeszło się też bez głupawych uśmieszków, gdy na horyzoncie pojawiał się Gavin i jego nad wyraz śmieszne riposty. O ile w "Collide" powiało schematem, to w "Pulse" nie ma o tym mowy! Wartka akcja i świetne dialogi zagwarantują Wam niezwykłą podróż razem z Gavinem i Emily. Razem z Gavinem upadałam i podnosiłam się, cieszyłam, śmiałam i wpadałam we wściekłość. Roniłam łzy i gromadziłam w sobie złość, tak jak to robiła Emily. Tej książki nie można nie przeżywać. Pan Blake jest kolejnym bohaterem, który skradł moje serce i na długo w nim pozostanie. Elokwentny, przystojny, czarujący, czyli pan "szmeksowny". Odbieram tę postać bardzo pozytywnie i długo o niej nie zapomnę. Bohaterowie nie są idealni, więc książka dzięki temu staje się jeszcze bardziej realna. Lęk, ból, łzy, strach, radość, śmiech, złość, miłość, pożądanie, to właśnie autorka umieściła w tej historii. Nic nie jest naciągane. Bohaterom są rzucane kłody pod nogi, a oni rozpaczliwie próbują uporać się z wszystkimi problemami. "Pulse" to idealna propozycja dla wszystkich tych, którzy kochają komedie romantyczne i lubią czytać o relacjach kochanków, które czasami są bardzo pogmatwane. Te dwa tomy wzbudziły we mnie multum uczuć i nie jestem nawet do końca w stanie sklecić normalnego i przede wszystkim, poprawnego, zdania, aby określić, to co czuję po ich przeczytaniu.
„Los… jaka to jednak zabawna sprawa.” Historia pięknej, lecz bardzo trudnej miłości Emily i Gavina powraca w „Pulsie”. Czekałam na te emocje, na te iskierki, na to wszystko, co ma nam do zaoferowania autorka i w końcu moje marzenie się ziściło. Choć w romansach dopiero raczkuję, to mogę stwierdzić, że „Pulse” skradł moje serce i chciał, czy nie chciał, każdą książkę z tego gatunku będę porównywała właśnie do niej,
(...)do „Collide” i do „Pulse”. Bo te dwie powieści, które tworzą jedną całość zasługują na wszystkie wyróżnienia jakie zdobywają i na wszystkie pozytywne recenzje jakie otrzymują. „Zostaliśmy dla siebie napisani i nie zmieniłbym w naszej powieści ani jednej linijki.” Emily po burzliwym zerwaniu z Dillonem nie może znieść pustki, samotności i straty. Straty nie z powodu zerwanych zaręczyn, lecz z powodu utraconej miłości. Gavin wyjechał nie zostawiając żadnej wiadomości, nie odbiera telefonów, nie daje znaku życia. Emily czuje, że traci grunt pod nogami, jednak nie poddaje się i zaczyna walkę. Walkę o swoją miłość, walkę o utracone nadzieje, walkę o mężczyznę, który wykradł jej serce i zawładną duszą. Nic jej nie powstrzyma, przed odzyskaniem swojego skrawka życia, który on jej skradł. Ma tylko nadzieję, że Gavin jej wybaczy, że wciąż ją kocha. Gdy oboje robią krok naprzód, zaraz muszą zrobić dwa w tył, ponieważ los to przebiegła bestia, która nie do końca chce współpracować. „Pulse” zaskakuje. Powieść jest bardziej wulgarna, bardziej erotyczna i bardziej odważna niż jej poprzedniczka, jednak to tylko dodaje jej uroku i tej iskierki, którą potrzebują romanse. Bo „Pulse” bliżej do współczesnego romansu, niż do innych gatunków, dlatego też nieco różni się od „Collide”. Ta właśnie różnica czyni książkę wyjątkową, ponieważ nie możemy nastawiać się na powtórkę z rozrywki. Nie będzie podobnych wątków, do tych z „Collide”. Tutaj mamy burzliwą, tajemniczą, szaloną miłość dwojga ludzi, których los nie szczędzi. Rzuca im kłody pod nogi za każdym razem, gdy w ich życiu pojawi się iskierka szczęścia i nadziei. Jest to powieść, która pokazuje miłość i wszystkie uczucia z nią związane, te dobre i te złe. „Collide” była zaledwie wstępem do pełnego namiętności, seksu i uczuć romansu Emily i Gavina. Wiecie jakie to uczucie mieć „kaca książkowego”. Nie można zacząć czytać nowej książki, gdyż cały czas żyje się fabułą poprzedniej. Tak miała po przeczytaniu „Collide”. Przez dłuższy czas nie mogłam się zwyczajnie otrząsnąć po tych emocjach, które, w dużej dawce, zagwarantowała nam autorka. Teraz, po przeczytaniu „Pulse” i wylaniu całego morza łez, muszę stwierdzić, że „kac książkowy” zmienia dla mnie znaczenie. Ten stan, po „Pulsie” nie mogę nazwać zwykłym stanem niemożności zaczęcie nowej powieści, to coś więcej, coś, co zostanie ze mną na zawsze. Bo na zawsze chcę pamiętać historię Emily i Gavina. „Wiesz, jakie to straszne, gdy pragniesz czegoś tak bardzo, że dla tego czegoś chcesz zmienić całe swoje życie?” „Pulse” to totalna bomba emocjonalna, prawdziwy rollercoaster uczuć. Emocje nie mają końca, osiągają stan + nieskończoności. Autorka kręci czytelnikiem na każdą możliwą stronę. Gdy już myślimy, że coś się wyjaśniło, że już będzie dobrze, wtedy przeżywamy prawdziwe zderzenie z górą szoku i niedowierzania. Otrząsamy się dopiero po chwili, gdyż wszystko wywraca się do góry nogami, pojawiają się nowe niewiadome i książka nabiera ponownego biegu. Granie na uczuciach czytelnika to prawdziwy talent i to właśnie pokazuje Gail McHugh w „Pulse”. Ze stanu szczęścia, uśmiechu na twarzy przechodzimy do wzruszeń i łez, które wylewają się strumieniami. Dlatego zaopatrzcie się w chusteczki – to taka moja mała rada. Jesteście pewnie ciekawi czy Emily uda się uwolnić od Dillona raz na zawsze? Otóż powiem wam, że Emily nie ma lekko. Przerażający jest fakt, że coraz więcej jest kobiet, których dosięga przemoc domowa, które są bite, poniżane i zastraszane. To bardzo poważny problem. Emily zaczerpnęła rady specjalistów, szukała dla siebie lepszej drogi. Książka pokazuje, że warto czasami sięgnąć po pomocną dłoń, że warto myśleć pozytywnie i mieć wiarę i nadzieję na lepsze jutro. Książkę czyta się jednym tchem. Jedna zarwana noc, jedno pudełko chusteczek wystarczą, żeby poznać zakończenie. Zachęcam tych, co nie czytali „Collide” do jak najszybszego zapoznania się z lekturą, bowiem „Pulse” jest wart uwagi wszystkich czytelników. A gdy już będziecie mieć za sobą pierwszą część, jestem pewna, że po „Pulse” sięgniecie szybciej niż wam się wydaje.
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.4.1 (2024-11-08)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
Brakuje mi słów, by opisać wspaniałość tej powieści, bo jest to istny fenomen! "Pulse" to jedna z niewielu książek, które potrafią doprowadzić czytelnika do granic wytrzymałości! Targają emocjami, wzbudzają radość, by za chwilę, uderzyć czytelnika w policzek. Takich emocji jak przy czytaniu "Pulse", nie doświadczyłam chyba nigdy i myślę, że jeszcze długo nie doświadczę.
Emocje... to właśnie one w tej książce odgrywają główną rolę! Myślałam, że po "Collide" autorce nie uda się stworzyć już nic równie dobrego. Nawet nie wiecie jak bardzo się myliłam! Bo jeżeli to możliwe, "Pulse" jest jeszcze lepsze niż "Collide"! Powieść ta sprawiła, że na kilka godzin całkowicie odpłynęłam i nic poza tą książką mnie nie interesowało. Dlatego dobrze Wam radzę, jeśli macie coś pilnego do zrobienia lepiej odłóżcie tę książkę na później... albo nie, lepiej zostawcie wszystko i zabierzcie się za lekturę "Pulse" - gwarantuję, naprawdę warto!
Gail McHugh, niejednokrotnie mnie zaskoczyła, przede wszystkim jednym rozdziałem, który sprawił, że moje serce zaczęło bić niesamowicie szybko, to były najstraszniejsze chwile jakie ostatnio miałam okazję przeżyć podczas czytania książki, po których długo nie mogłam się otrząsnąć. Ta książka jest jak jednak wielka niespodzianka, czytając ją popadałam ze skrajności w skrajność, wybuchałam śmiechem, by za chwilę złościć się na bohaterów, a następnie płakać ze wzruszenia. Tak pięknej historii dawno nie czytałam, to powieść opowiadająca o cudownej miłości, prawdziwej, takiej na całe życie. Dzięki niej książka ma swój niepowtarzalny urok.
Muszę wspomnieć jeszcze o bohaterach, którzy podobnie jak w "Collide" zostali wykreowani wspaniale! Emily, nareszcie pewna swoich uczuć i Gavin, mężczyzna idealny, czuły, troskliwy, opiekuńczy, a do tego niesamowicie przystojny! Przyznam, że w pewnym momencie troska Gavina rozśmieszyła mnie, ale jednocześnie rozczuliła.
"Pulse" to książka jedyna w swoim rodzaju. Niewątpliwie na długo zostanie w moich myślach i z pewnością jeszcze po nią sięgnę! Pełen napięcia początek, równie stresujący środek i emocjonujący koniec! Wszystko sprowadza się do tego, że ta książka to istna bomba emocjonalna! "Pulse" to historia pełna namiętności i miłości. Bawi, wzrusza i rozbija serce na miliony malutkich kawałków!
Jeśli jeszcze nie czytałeś "Collide", koniecznie to nadrób, a jeśli pierwszą część masz już za sobą natychmiast sięgaj po "Pulse", jestem pewna, że tej książki nie zapomnę na długo, mam nadzieję, że z Wami będzie tak samo. Zdecydowanie polecam!
Jestem bardzo zadowolona, że Gail McHugh tak poprowadziła losy swoich bohaterów, czytałam z ogromną radością i z jeszcze większym uśmiechem przeczytam (o ile się jeszcze pojawią) kolejne tomy przygód tej cudownej pary. Jeśli jeszcze nie przeczytałeś/aś "Pulse" to radzę to szybko nadrobić!
więcej na----> [link]
Jak wiecie (a może i nie), poprzednia część bardzo przypadła mi do gustu. Tę część uważam za jeszcze lepszą! Więcej akcji, więcej ciekawszych scen i... w końcu dużo Gavina! (...)
Toksyczny związek zniszczy człowieka prędzej czy później. Emily w końcu ma szansę uwolnić się od Dillona, ale za jaką cenę? Do czego może być zdolna kobieta, która jest desperacko zakochana w mężczyźnie, który zniknął bez śladu? Na wszystko moi drodzy. Na wszystko. Gavin Przepadł jak kamień w wodę. Niewiele osób wie, gdzie aktualnie się znajduje, a Emily nie marzy o niczym innym, jak o jego odnalezieniu. Kończąc czytanie "Collide" miałam ogromny mętlik w głowie i jak najszybciej chciałam się dowiedzieć, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Czy byłam zaskoczona czytając "Pulse"? Zdecydowanie.
Jak już wspominałam przed chwilą w "Pulse" pojawiło się więcej akcji. Książkę czytałam z jeszcze większą przyjemnością niż "Collide" i co chwilę z moich ust padały niecenzuralne słowa, które wyrażały zachwyt nad tą historią. Nie obeszło się też bez głupawych uśmieszków, gdy na horyzoncie pojawiał się Gavin i jego nad wyraz śmieszne riposty. O ile w "Collide" powiało schematem, to w "Pulse" nie ma o tym mowy! Wartka akcja i świetne dialogi zagwarantują Wam niezwykłą podróż razem z Gavinem i Emily.
Razem z Gavinem upadałam i podnosiłam się, cieszyłam, śmiałam i wpadałam we wściekłość. Roniłam łzy i gromadziłam w sobie złość, tak jak to robiła Emily. Tej książki nie można nie przeżywać. Pan Blake jest kolejnym bohaterem, który skradł moje serce i na długo w nim pozostanie. Elokwentny, przystojny, czarujący, czyli pan "szmeksowny". Odbieram tę postać bardzo pozytywnie i długo o niej nie zapomnę. Bohaterowie nie są idealni, więc książka dzięki temu staje się jeszcze bardziej realna.
Lęk, ból, łzy, strach, radość, śmiech, złość, miłość, pożądanie, to właśnie autorka umieściła w tej historii. Nic nie jest naciągane. Bohaterom są rzucane kłody pod nogi, a oni rozpaczliwie próbują uporać się z wszystkimi problemami.
"Pulse" to idealna propozycja dla wszystkich tych, którzy kochają komedie romantyczne i lubią czytać o relacjach kochanków, które czasami są bardzo pogmatwane. Te dwa tomy wzbudziły we mnie multum uczuć i nie jestem nawet do końca w stanie sklecić normalnego i przede wszystkim, poprawnego, zdania, aby określić, to co czuję po ich przeczytaniu.
„Zostaliśmy dla siebie napisani i nie zmieniłbym w naszej powieści ani jednej linijki.” Emily po burzliwym zerwaniu z Dillonem nie może znieść pustki, samotności i straty. Straty nie z powodu zerwanych zaręczyn, lecz z powodu utraconej miłości. Gavin wyjechał nie zostawiając żadnej wiadomości, nie odbiera telefonów, nie daje znaku życia. Emily czuje, że traci grunt pod nogami, jednak nie poddaje się i zaczyna walkę. Walkę o swoją miłość, walkę o utracone nadzieje, walkę o mężczyznę, który wykradł jej serce i zawładną duszą. Nic jej nie powstrzyma, przed odzyskaniem swojego skrawka życia, który on jej skradł. Ma tylko nadzieję, że Gavin jej wybaczy, że wciąż ją kocha. Gdy oboje robią krok naprzód, zaraz muszą zrobić dwa w tył, ponieważ los to przebiegła bestia, która nie do końca chce współpracować.
„Pulse” zaskakuje. Powieść jest bardziej wulgarna, bardziej erotyczna i bardziej odważna niż jej poprzedniczka, jednak to tylko dodaje jej uroku i tej iskierki, którą potrzebują romanse. Bo „Pulse” bliżej do współczesnego romansu, niż do innych gatunków, dlatego też nieco różni się od „Collide”. Ta właśnie różnica czyni książkę wyjątkową, ponieważ nie możemy nastawiać się na powtórkę z rozrywki. Nie będzie podobnych wątków, do tych z „Collide”. Tutaj mamy burzliwą, tajemniczą, szaloną miłość dwojga ludzi, których los nie szczędzi. Rzuca im kłody pod nogi za każdym razem, gdy w ich życiu pojawi się iskierka szczęścia i nadziei. Jest to powieść, która pokazuje miłość i wszystkie uczucia z nią związane, te dobre i te złe. „Collide” była zaledwie wstępem do pełnego namiętności, seksu i uczuć romansu Emily i Gavina.
Wiecie jakie to uczucie mieć „kaca książkowego”. Nie można zacząć czytać nowej książki, gdyż cały czas żyje się fabułą poprzedniej. Tak miała po przeczytaniu „Collide”. Przez dłuższy czas nie mogłam się zwyczajnie otrząsnąć po tych emocjach, które, w dużej dawce, zagwarantowała nam autorka. Teraz, po przeczytaniu „Pulse” i wylaniu całego morza łez, muszę stwierdzić, że „kac książkowy” zmienia dla mnie znaczenie. Ten stan, po „Pulsie” nie mogę nazwać zwykłym stanem niemożności zaczęcie nowej powieści, to coś więcej, coś, co zostanie ze mną na zawsze. Bo na zawsze chcę pamiętać historię Emily i Gavina.
„Wiesz, jakie to straszne, gdy pragniesz czegoś tak bardzo, że dla tego czegoś chcesz zmienić całe swoje życie?” „Pulse” to totalna bomba emocjonalna, prawdziwy rollercoaster uczuć. Emocje nie mają końca, osiągają stan + nieskończoności. Autorka kręci czytelnikiem na każdą możliwą stronę. Gdy już myślimy, że coś się wyjaśniło, że już będzie dobrze, wtedy przeżywamy prawdziwe zderzenie z górą szoku i niedowierzania. Otrząsamy się dopiero po chwili, gdyż wszystko wywraca się do góry nogami, pojawiają się nowe niewiadome i książka nabiera ponownego biegu. Granie na uczuciach czytelnika to prawdziwy talent i to właśnie pokazuje Gail McHugh w „Pulse”. Ze stanu szczęścia, uśmiechu na twarzy przechodzimy do wzruszeń i łez, które wylewają się strumieniami. Dlatego zaopatrzcie się w chusteczki – to taka moja mała rada.
Jesteście pewnie ciekawi czy Emily uda się uwolnić od Dillona raz na zawsze? Otóż powiem wam, że Emily nie ma lekko. Przerażający jest fakt, że coraz więcej jest kobiet, których dosięga przemoc domowa, które są bite, poniżane i zastraszane. To bardzo poważny problem. Emily zaczerpnęła rady specjalistów, szukała dla siebie lepszej drogi. Książka pokazuje, że warto czasami sięgnąć po pomocną dłoń, że warto myśleć pozytywnie i mieć wiarę i nadzieję na lepsze jutro.
Książkę czyta się jednym tchem. Jedna zarwana noc, jedno pudełko chusteczek wystarczą, żeby poznać zakończenie. Zachęcam tych, co nie czytali „Collide” do jak najszybszego zapoznania się z lekturą, bowiem „Pulse” jest wart uwagi wszystkich czytelników. A gdy już będziecie mieć za sobą pierwszą część, jestem pewna, że po „Pulse” sięgniecie szybciej niż wam się wydaje.